
Diagnoza CU nastąpiła u mnie w 2008 roku, potwierdzona kolonoskopią i wynikami hist. z wycinków. Do lekarza trafiłam oczywiscie z krwawymi biegunkami. Gastro włączył mi Salofalk tabletki 3x2, i po dwóch dniach była juz reakcja, po tygodniu byłam jak nowa. Z czasem Salofalk zmieniliśmy na Asamax bo był problem z dostępem do Salofalku i też się świetnie spisywał.
Przez lata praktycznie nie potrzebowałam szczególnej diety, mogłam jeść wszystko (ale od zawsze czytałam składy i wybierałam te lepsze produkty), zaostrzenia występowały u mnie na jesieni, trwały po 2-3 dni (!!!) i zwiekszenie dawki asamaxu zawsze błyskawicznie pomagało.
W 2015 roku dodatkowo wyszło u mnie PSC

A teraz sie posypało
Od dwóch tygodni leżę w szpitalu, dostałam 3 jednostki krwi, żelazo, sterydy dozylnie, hydrokortyzon, AZA, i jeszcze jakis antybiotyk "na jelito", badania kompletne + mimo zaostrzenia kolonoskopia, jelito grube chore w całości, ale głównie od zagięcia sledzionowego do zagiecia sledzionowego, drobne nadżerki, drobne krwawienia, obrzękniete.
Na dożylnych sterydach jest super, 1-2 wypróżnienia, luźne, jak schodzimy na doustne to powrot do 6 wodnistych... miałam też dożywianie dożylne, witaminy w kroplówkach, dostaję dodatkowo Modulen do picia i lekka dieta. Po dzisiejszym obchodzie plan jest taki żeby przejść na Encorton, a jak nie pomoże to kwalifikacja do biologii... Dzisiaj jeszcze dwie jednostki krwi bo morfo spada spowrotem.
Nie ukrywam że najgorzej jest ze mną psychicznie, jestem już strasznie zmęczona, mam takie dni że łapie mnie depresja a to dla mnie szok, bo ja od zawsze jestem optymistką... Ludzie na salach przychodzą i odchodzą a ja leżę i nie wiadomo jak długo to potrwa...