
Nie wiem jak zacząć, może krótko przedstawię swoją przypadłość:
W sierpniu 2017 roku zaprzyjaźniłam się z toaletą, wpadałam często i bez zapowiedzi, zazwyczaj ze łzami w oczach, bo moje jelitka brutalnie wyzbywały się wszystkiego co jadłam. Aczkolwiek ból był tylko przed wypróżnieniem, po było lepiej, mogłam normalnie funkcjonować. Schudłam około 7 kg. Miałam robione tylko badania krwii i usg. Wszystko spoko. Byłam u gastrologa, który stwierdził, że to IBS - w sumie się nie dziwię. Mam nerwicę od podstawówki (objawiała się problemami z brzuchem oczywiście), emocje duszę w sobie, rok 2017 był jedną wielką depresją. Słowa "brzuch mogę ci wyleczyć, głowy nie" zapamiętam do końca życia.

...
Że co?
Wdrożono leczenie - antybiotyki na moich gości w brzuszku i sterydy (podejrzenie choroby Crohna) - Asamax i Encorton. Ze szpitala wyszłam po 2 tygodniach, tylko tu problem. O ile biegunki zniknęły całkowicie (stolec do 3 razy dziennie max, raczej normalny, zdrowy, czasem może mniej uformowany), to niestety bóle brzucha towarzyszą mi cały czas. Ciągle. Wcześniej tak nie było. Ból jest przeróżny - od uciskania po bokach na wysokości pępka, po skurcze, albo po prostu dyskomfort (jakby moje wnętrzności nie były moje). Nie umiem tego opisać. Do tego bolą mnie plecy, jestem skrajnie osłabiona, wychodzę z domu strasznie rzadko, bo robi mi się słabo, albo mam wrażenie, że nie mogę oddychać (nerwica?). Najgorsze są jednak całodniowe bóle brzucha, co zaczęło się podczas wizyty w szpitalu. Masakrycznie się tu żalę, wiem, przepraszam. Po prostu nie dociera do mnie to wszystko. Jednego dnia jestem optymistką, drugiego płaczę. Staram się nie faszerować apapem, ale czasem już nie mogę. Od kilku dni dokuczają mi jeszcze mdłości. Kolonoskopię mam za 2 tygodnie i szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać. Chcę wiedzieć co mi jest i co sprawia ten ból. Leki zażywam (Asamax 2x2, Encorton na początku 40 mg, dwa dni temu zeszłam do 30 mg i jest gorzej - ból jest większy, Ozzion 20mg). Miesiąc nie byłam w szkole. Troszeczkę sobie z tym nie radzę, z utęsknieniem wspominam czas kiedy po prostu miałam biegunkę a bóle były silne ale chwilowe i mogłam normalnie żyć. Jem bardzo zdrowo - obiady na parze, wyeliminowałam gluten i ograniczyłam laktozę. Cukru zero. Chudnę cały czas - dziś ważę 54 kg. Staram się nad sobą nie użalać ale trochę mi nie wychodzi

Nie wiem, czy o czymś zapomniałam, w sumie ciekawa jestem czy ktoś to właściwie przeczyta. W każdym razie dobrze jest z siebie wyrzucić co nieco.

Rozszerzyłam tytuł, żeby łatwiej się wyszukiwało.
Przeniosłam do odpowiedniego działu.
Noelia