Chociaż jestem użytkownikiem forum od kilkunastu już lat, nigdy nie daję tu żadnych postów. Od dłuższego czasu planowałem poruszyć ten temat bo uważam, że moje doświadczenia mogą się przydać komuś zdesperowanemu. Na wstępie dodam że nie jest moim zamiarem propagowanie picia alkoholu (osobiście go nie cierpię) i posta tego napiszę tylko raz. Jeśli zostanie skasowany przez natrętnego admina to więcej go nie umieszczę. Po prostu nikt nie skorzysta z mojej rady.
Mam 39 lat. Choruję na Crohna od 2007 roku. Przeżyłem już kilka pobytów na Borowskiej we Wrocławiu, kilka ładnych kolonoskopii, gastroskopii i innych dziwnych badań, których nazwy i przebiegu nie chcę nawet pamiętać

Ale do rzeczy... Kiedyś na początku miałem cudowne lekarstwo na Crona. Był nim metronidazol. Jak pojawiały się objawy (biegunki) jechałem do prof. Paradowskiego (Wrocław) (w nawiasie polecam tego gościa każdemu z was, mega umysł jeśli chodzi o nasze sprawy). Dostawałem receptę na metronidazol i po dwóch tygodniach zawsze objawy ustępowały - zawsze. Ale nic co dobre nie trwa wiecznie




I wtedy pojawia się on, znienawidzony, niedobry, niesmaczny alkohol. Kiedyś, wbrew zdrowemu rozsądkowi, zacząłem kupować wino (słodkie) do obiadu. Sporadycznie piliśmy z żoną lampkę do obiadu czasami. Jak to mówią na lepsze trawienie. Zauważyłem że po tym jakby lepiej się czuję. Więc postanowiłem zrobić eksperyment i kupowałem wino raz na tydzień/dwa i wypijałem wieczorem szklaneczkę. Po takiem kuracji stolce były bardziej zwarte i było ich znacznie mniej podczas doby i prawie nie było krwi. Zaznaczam wino, słodkie, raczej białe lub różowe, nie piwo.
Nie wiem czy to właśnie zażywanie wina, czy coś innego ale już od 2017 roku cieszę się remisją. Z objawów mam tylko gazy, raz więcej raz mniej. Czasami (raz na pół roku) gdy mam wrażenie, że cron o sobie przypomina (boli jelito grube z prawej strony - standardowy objaw u mnie na początku nawrotu choroby) zwiększam ilość spożywanego alkoholu. Obecnie nie piję już wina. Zacząłem wytwarzać nalewki, jak dziadek. Jest masa przepisów na yt jak ktoś chce. Te na spirytusie. Robię takie ok 25-30% ze wszystkiego: wiśni, porzeczek, a w tym roku zrobiłem z pigwy. I popijam je wieczorem (jeden kileiszek dziennie, czasami co kilka dni jak zapomnę). I czuję się dobrze. W końcu zmieniłem pracę. Teraz pracuję na zmiany i dojeżdżam 50 km do pracy, więc cron nie wchodzi w rachubę. Nawet pierwszy raz w życiu odważyłem się pojechaliśmy z żoną na zagraniczną wycieczkę samolotem.
I kończąc... Jak zaznaczyłem na początku, nie popieram picia i nie nawidzę wódki. Nawet na wesela i rodzinne spendy zawsze jadę swoim autem aby mieć wymówkę. Kiedyś czytałem że palenie pomaga na CU. Osobiście nie palę i nienawidzę dymu z papierosów. Ale jakbym miał CU to nie wiem czy bym nie zaczął. Osobiście wolałbym żyć normalnie przez 20l i umrzeć na raka płuc, niż żyć 40l z biegunką. Wiele już w swoim życiu wycierpiałem przez Crona i nigdy więcej. Mam nadzieję że mój sposób podziała do czasu aż zw końcu wynajdą na to dziadostwo lek, jak na przykład wzw.
Pozdrawiam