W szpitalu znalazłem się na początku maja. W międzyczasie nabawiłem się refluksu żołądkowo-przełykowego. Ale wróćmy do szpitala - tam zrobiono mi gastroskopie, kolonoskopie, to badanie ze środkiem cieniującym w jelitach - zupełnie nic. Dzięki świetnej lekarz prowadzącej dostałem nawet skierowanie na Tomografię Komputerową. Też nic nie wyszło

Odtąd będzie najważniejsze:

Jakoś sobie żyłem przez kolejne miesiące, unikałem wysiłku który powodował większy ból z prawej strony podbrzusza choć stanowiło to dla mnie problem bo byłem aktywny fizycznie, ćwiczyłem na siłowni. Aż do września 2008. Postanowiłem znowu wziąć się za siebie i zacząłem ostre treningi. Po jednym ciężkim ćwiczeniu następnego dnia poczułem ból w całym podbrzuszu który nie był silny ale trwał jakieś ~3 dni. Nie mogłem wtedy dobrze spać, chodziłem poirytowany, 2-3 razy dziennie rzadki stolec ale nie biegunka. Po tym czasie ból mijał, gdy zaczynałem kolejny raz - sytuacja identyczna. Postanowiłem odczekać 3 miesiące ale po rozpoczęciu ćwiczeń znowu to samo.
Znowu się zaczęło - internista. Dostałem skierowanie na badanie ogólne krwi i moczu - wszystko ok, OB niskie, reszta norma. USG brzucha - wszystko ok. Poszedłem też do chirurga na początku tego roku - ten nacisnął mnie w pare miejsc na brzuchu i zapytał gdzie boli najbardziej, wskazałem dwa miejsca które bardziej bolały, stwierdził, że to naciągnięty mięsień prosty brzucha i nadwerężony przyczep więzadła pachwinowego. Miałem zrobić 4 tygodnie przerwy znowu i zobaczyć czy dalej boli. Sprawdzałem pare dni temu - boli

Co o tym sądzicie ? Bardziej choroba jelit czy problemy z mięśniami ? Nie wiem czy jest w ogóle sens łazić po lekarzach.