Mój przypadek - diagnoza w toku
: 04 mar 2014, 22:00
Cześć,
Od jakiś 3 miesięcy mam problemy z układem pokarmowym. Aktualnie oczekuję na kolonoskopię
która mam nadzieję wszystko wyjaśni. Ale to dopiero za 3 tygodnie. Nie mam z kim pogadać
i mam stresa. Pomyślałem że aby sobie nieco ulżyć opowiem wam o swoich objawach.
Może przy okazji uda mi się to trochę uporządkować.
Około 4 miesięcy temu postanowiłem zajać się problemem którym jak mi się wydawało były
hemoroidy. Od prawie 10 lat doskierają mi nawracające bóle i dyskomfort,
w... tyłku;) Pomagały środki bez recepty (diosmina,czopki,maści etc)
Postanowiłem w końcu się tym zająć. Nakupiłem mnóstwo wspominanych środków
i zacząłem się dość intensywnie nimi faszerować ale efekt był taki że po około
2 tygodniach kuracji ból stał się taki że nie mogłem usiedzieć. Gorąco, szczypanie itp.
Teraz to już popędziłem do proktologa. I tu się zaczyna: dr X zrobiła wjazd
jakimś aparatem (rektoskop?) i stwierdziła że hemoroidy stopień 3ci do wycięcia albo
jakiś nowy zabieg. A śluzówka jest przekrwiona (proctitis)
Pomyślałem ze zanim się położę na stół operacyjny zasięgnę jeszcze jednej opinii:
udałem się w inne miejsce dr Y: na podstawie badania palcem stwierdził:
hemorody- nie ma o czym mówić- maks stopień 1 szy, ale jest chyba "zapelenie
tylnej krypty". no nieźle. dostałem jakieś czopki na recepte i trochę pomogło.
tak się składa że mniej wiecej w tym samym czasie miałem dużo stresów w pracy
a że dosłownie czułem jak mnie od tego stresu skręca. toteż gdy zamiast raz dziennie
zacząłem biegać do WC po 3-4 razy od razu pomyślałem ze to z nerwów. Byle co sprawiało
że czułem parcie. Efekt - najczęściej kilka skromnych wymęczonych bobków i woda.
Z czasem sytuacja życiowa się zmieniła i źródła stresu zniknęły, no ale objawy nie -
obecie wygląda to tak: rano czuję parcie, ale nawet jak załątwię sprawę to zaraz znowu
parcie wraca/nie odpuszcza. Pobolewa mnie lewe podbrzusze. Jak coś zjem zaraz (kilka min)
mnie goni do toalety. Jak się zestrsuję też mnie goni. Właściwie prawie nonstop mnie goni.
i to jest największy problem. Chodzę 1-3 razy ale muszę wysilać silną wolę żeby nad tym
panować. Do tego jakieś kompletnie, szalone bulgotanie i odgłosy. I wiem jak to zabrzmi ale
- kurczowy ból w tyłku. Może taka wyliczanka brzmi absurdalnie ale serio do niedawna nie
miałem problemów i to co się dzieje wprawia mnie w osłupienie.
Coraz mniej mi to wygląda na IBSa. A jak dodamy do tego ten nieszczęsny niedawny proctis/stan
zapalny to chyba zanosi się trochę jakby na WZJG? które ponoć zaczyna się "od końca".
Tu moja prośba - czy mógłby ktoś doświadczony to skomentować.
Badania:
kalprotektyna 48ug/kg, za drugim razem 42u/kg
lamblie i inne pasożytnicze dzadostwa - brak.
SIBO - nope.
Gastroskopa - OK, Helikobakrer (+)
Krwi w stolcu naocznie nigdy nie widziałem.
Eh... tyle póki co.
Pozdrawiam
Od jakiś 3 miesięcy mam problemy z układem pokarmowym. Aktualnie oczekuję na kolonoskopię
która mam nadzieję wszystko wyjaśni. Ale to dopiero za 3 tygodnie. Nie mam z kim pogadać
i mam stresa. Pomyślałem że aby sobie nieco ulżyć opowiem wam o swoich objawach.
Może przy okazji uda mi się to trochę uporządkować.
Około 4 miesięcy temu postanowiłem zajać się problemem którym jak mi się wydawało były
hemoroidy. Od prawie 10 lat doskierają mi nawracające bóle i dyskomfort,
w... tyłku;) Pomagały środki bez recepty (diosmina,czopki,maści etc)
Postanowiłem w końcu się tym zająć. Nakupiłem mnóstwo wspominanych środków
i zacząłem się dość intensywnie nimi faszerować ale efekt był taki że po około
2 tygodniach kuracji ból stał się taki że nie mogłem usiedzieć. Gorąco, szczypanie itp.
Teraz to już popędziłem do proktologa. I tu się zaczyna: dr X zrobiła wjazd
jakimś aparatem (rektoskop?) i stwierdziła że hemoroidy stopień 3ci do wycięcia albo
jakiś nowy zabieg. A śluzówka jest przekrwiona (proctitis)
Pomyślałem ze zanim się położę na stół operacyjny zasięgnę jeszcze jednej opinii:
udałem się w inne miejsce dr Y: na podstawie badania palcem stwierdził:
hemorody- nie ma o czym mówić- maks stopień 1 szy, ale jest chyba "zapelenie
tylnej krypty". no nieźle. dostałem jakieś czopki na recepte i trochę pomogło.
tak się składa że mniej wiecej w tym samym czasie miałem dużo stresów w pracy
a że dosłownie czułem jak mnie od tego stresu skręca. toteż gdy zamiast raz dziennie
zacząłem biegać do WC po 3-4 razy od razu pomyślałem ze to z nerwów. Byle co sprawiało
że czułem parcie. Efekt - najczęściej kilka skromnych wymęczonych bobków i woda.
Z czasem sytuacja życiowa się zmieniła i źródła stresu zniknęły, no ale objawy nie -
obecie wygląda to tak: rano czuję parcie, ale nawet jak załątwię sprawę to zaraz znowu
parcie wraca/nie odpuszcza. Pobolewa mnie lewe podbrzusze. Jak coś zjem zaraz (kilka min)
mnie goni do toalety. Jak się zestrsuję też mnie goni. Właściwie prawie nonstop mnie goni.
i to jest największy problem. Chodzę 1-3 razy ale muszę wysilać silną wolę żeby nad tym
panować. Do tego jakieś kompletnie, szalone bulgotanie i odgłosy. I wiem jak to zabrzmi ale
- kurczowy ból w tyłku. Może taka wyliczanka brzmi absurdalnie ale serio do niedawna nie
miałem problemów i to co się dzieje wprawia mnie w osłupienie.
Coraz mniej mi to wygląda na IBSa. A jak dodamy do tego ten nieszczęsny niedawny proctis/stan
zapalny to chyba zanosi się trochę jakby na WZJG? które ponoć zaczyna się "od końca".
Tu moja prośba - czy mógłby ktoś doświadczony to skomentować.
Badania:
kalprotektyna 48ug/kg, za drugim razem 42u/kg
lamblie i inne pasożytnicze dzadostwa - brak.
SIBO - nope.
Gastroskopa - OK, Helikobakrer (+)
Krwi w stolcu naocznie nigdy nie widziałem.
Eh... tyle póki co.
Pozdrawiam