Post
autor: Krzycho » 22 kwie 2008, 23:40
Ja jakoś mam trochę inne spojrzenie na wydarzenia w Zakrzowie. Zastanawiałem się zawsze po co żyję, czego tak naprawdę chcę w życiu i co tak naprawdę sprawia, że życie ma treść. Szukałem odpowiedzi w różny sposób – pytałem sam siebie, czytałem różnych autorów, ale ani Kant, ani Hegel, ani tym bardziej Freud mi na to pytanie nie odpowiedzieli. Dzisiaj już znam odpowiedź – to drugi człowiek sprawia, że ma się jeszcze ochotę borykać z problemami dnia codziennego, znosić chorobę i mieć nadzieje na lepsze jutro. Nie wiem co dalej będzie, ale jak spojrzę wstecz, to widzę wyraźnie, że były chwile, dla których było warto. Najważniejsze to spotkać odpowiednich ludzi, a w takim miejscu jak Zakrzów aż się od nich roi.
To niesamowite uczucie widzieć jak ktoś zupełnie obcy (mam na myśli - w sensie genetycznym) autentycznie się cieszy z tego, że po prostu jestem. Coś takiego niezwykłego się czuje i jakoś tak chce się żyć. Poznałem ten smak kiedy jest niby tłum ludzi, ale tak naprawdę jest pusto. Tutaj wystarczy czasami jedna osoba żeby wypełnić wszystkie wolne miejsca wokoło.
Nie chcę powiedzieć, że było idealnie, bo były pewne niedociągnięcia, ale trzeba nad tym popracować. Np. miałem nadzieję, że taka pewna koleżanka przyjedzie z prostymi włosami, ale to nic, następnym razem wezmę prostownicę do włosów ze sobą. Także pani kucharka za bardzo się przejęła, że jesteśmy na diecie. No i oczywiście woda w moim przekonaniu troszkę za bardzo mineralizowana ( jeżeli tak to można nazwać). Najgorsze było to, że tak to krótko trwało. Acha, jeszcze miałem takie wrażenie, że wszędzie jest pod górkę.
Z hymnem CCCP full wersion jest taka historia, że każdemu, komu go puszczałem, bardzo się podobał. Miałem nadzieję, że Wam także się spodoba i nie pomyliłem się. Spontaniczna reakcja dowiodła, że nasze gusta nie różnią się tak bardzo. Będzie to także jakiś punkt odniesienia. Jak np. magdalene z tolą spotkają się w wieku 90 lat i zbierze im się na wspomnienia i jedna powie: - A pamiętasz ten Zakrzów, ten jeszcze przed globalnym ociepleniem? - Nie. - No wtedy co Krzycho grał hymn. - Aaaa.... Będzie sobie te wydarzenia łatwiej przypomnieć.
Dobra, kończę, bo znowu się rozpędziłem z piśmiennictwem. Nie wiem tylko jak to zakończenie napisać. Powiedzieć dziękuję, to za mało, powiedzieć kocham Was, to sobie Bóg wie co pomyślicie, więc chyba najlepiej powiem: do następnego razu.
Pozdrawiam.
Boże spraw żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce.