Witam wszystkich CUdaków. Na wzj choruję sama nie wiem od kiedy, ale dokładnie zdiagnozowano u mnie po kolonoskopii 28 maja br. Od kiedy pamiętam miałam problemy z wypróżnianiem, jak nie biegunki to zaparcia. W 2011 i 2012 wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem wyrostka robaczkowego, z powodu bólu w prawym boku. Brałam Asamax 3x2 i Metrypred (16mg 2 tygodnie, 8mg tydzien, i na koncu 4 mg tez tydzien). Po sterydach dobrze się czułam, trochę przytyłam, nastrój świetny. Ale po jakimś czasie wysypało mnie na twarzy jakbym dopiero co dorastała. No i pękł mi tak poprostu zdrowy ząb. Jednak udało mi się szczęśliwie dotrzeć do remisji ( chociaż sama nie wiem czy to remisja, dopiero zaczynam życie z wzj;)). Od jutra zaczynam dawkę podtrzymującą 4x1 asamax. Jeśli chodzi o jedzenie to zazdroszczę Wam wszystkim, że już macie doświadczenie. Ja sama jak narazie nie jestem w stanie powiedzieć co mi szkodzi, ponieważ ze mną jest naprawde różnie: raz idę do toalety 3 razy dziennie, czasami 2, a też zdarza się, że nie idę wogóle (jejku pierwszy raz w życiu piszę o tym, ale się dziwnie czuję

). Raz jest krew a raz nie ma. Raz są bóle a raz ich nie ma. Zobaczymy co czas pokaże...
Już kończę swój wywód, mam nadzieję, że nie zasneliście, ale na zakończenie chcę napisać, że jakoś spada mi kamień z serca, że napisałam to wszystko
Na początku byłam załamana... Teraz już jest spoko, jednak jedyna obawa to ten sk***wiel Raczysko... naczyttałam się, że to nasz wróg, który do NAS częściej zachodzi... i tego się najbardziej obawiam...
Pozadrawiam wszystkim CUdaków:))