Post
autor: Cinimini » 12 cze 2014, 22:16
A mnie następujące nowości...
30.05 trafiłam do Centrum Leczenia Żywieniowego, na założenie sondy i przeszkolenie. W trakcie zakładania sondy dwukrotnie zasłabłam, dostałam strasznej biegunki i podejrzewano podniedrożność żołądka. Zostałam przekazana do Kliniki gastroenterologii na pl. Hallera. Byłam załamana, wycieńczona i przerażona. Wyszłam z domu na 3-4 h i nie wróciłam przez kolejne 11 dni. Na myśl o Julku z którym nawet się nie pożegnałam pękało mi serce...
Tak czy inaczej, dobrze się stało, bo rzeczywiście nieciekawie ze mną było... 42 kg, CRP 112 i wpis o wyniszczeniu organizmu.
Przez pierwsze 2 dni dostałam ŻP, później gdy sonda zeszła do dwunastnicy podano żywienie enteralnie. Na szczęście gastroskopia nie wykazała nic niepokojącego, a niedrożność żołądka, którą podejrzewano to najwyraźniej efekt stresu.
Do wypisu szykowano mnie czterokrotnie...bo ciągle wychodziły jakieś kwiatki. Najbardziej przerażający w niedzielę - 10- wypróżnień samą krwią i skrzepami. Utraciłam tyle krwi, że miałam mieć przetaczaną, na szczęście udało się tego uniknąć. W każdym razie byłam przerażona, a co się okazało? Podano mi potas doustny, który tak strasznie mi podrażnił śluzówkę.
Koniec z końcem zrobiono kolonkę, która nie wykazała niczego strasznego, czyli tradycyjne owrzodzenie esicy, reszta w miarę przyzwoicie. No, ale co się strachu najadłam to moje...
Od wczoraj jestem w domu, na żywieniu enteralnym. Próbuję się oswoić z nową sytuacją i życiem na "uwięzi".
Z Galapagos wypadłam, ale weszłam drugi raz na Remika. Pierwsza dawka bez na szczęście bez działań niepożądanych.
I tym sposobem znów oddaliłam się od noża o kilka kroczków... Choć lekarze jeden po drugim sugerują, aby oswajać się z tematem ...