W tym, roku mija 10 lat z tym draniem, właściwie rok, w rok, jestem na sterydach, antybiotykach i jakoś przepychamy się przez kolejne lata. Powoli jednak tej przepychanki mam dość... Próbowałam tylu leków, rozwiązań i nic... 3 biologie (certolizumbab, adalimumbab, infliximab), od 7 lat non-stop aza, sterydy wszelkimi drogami podania, budenofalk... Mam jeszcze możliwość wejścia w nowy program Galapagos, tylko czy jest sens? Skoro moja esica przez 10 lat jest orana stanami zapalnymi, jest tak zgrubiała, że sama ją wyczuwam dotykając brzucha, to czy jakikolwiek lek może cofnąć takie zmiany?
Może "nasze" dziesięciolecie to ten moment, aby się pozbyć cholery .... Tak z okazji rocznicy ...
Bije się z myślami, bo jednak to coś nieodwracalnego. Z drugiej strony, mam już dość bycia jęczącą, wiecznie obolała, niemogącą nigdy do końca nic zaplanować mimozą.... Może właśnie dla Julka powinnam podjąć tą decyzję, zoperować się i zacząć żyć

Nie wiem, naprawdę nie wiem co robić....