no wiec wracajac do wpisu z lipca dzien po rzeczonym wpisie mialem zrobiona rektoskopie, jelito czyste, bez zmian. odczekalem miesiac, dolegliwosci nie minely, w sierpniu mialem zrobiona kolonoskopie, endoskopowo remisja (lekko scienczona blona sluzowa, ale zdaje sie, ze to normalne po jakims czasie trwania choroby), potwierdzona badaniem wycinkow, wycieli mi pseudopolipa, sztuk 1, ale to pomijam. w badaniach krwi CRP spadalo, w ostatnim bylo nieznacznie ponad norme, dodam, ze mam zapalenie zatok wiec przy dobrym wyniku kolonoskopii i rektoskopii, lekarze sklaniaja sie raczej ku zatokom.
w miedzyczasie lekarz rodzinny przepisal mi Tribux sugerujac, ze moje biegunki to czynnosciowka nakladajaca sie na CU i skoro rektoskopia, a pozniej kolonoskopia z badaniem wycinkow to potwierdzily to nie ma sensu zmieniac leczenia. bralem go ponad 3 tygodnie, nie zaobserwowalem zadnej roznicy.
pod koniec lipca psychiatra przepisal mi amitryptyline aby troszke mnie wyciszyc (przy okazji ami ma dzialanie lekko zapierajace), zaczalem miewac klopoty ze snem i duzo dolegliwosci charakterystycznych dla nerwicy (ktora moze byc nastepstwem dlugotrwalego stresu). napady dusznosci, drgajace konczyny itp itd.
mamy polowe pazdziernika, a ja wlasciwie wracam do punktu wyjscia, po kilku dniach relatywnego spokoju znow rano zaatakowala mnie biegunka - bez krwi, bez sluzu, 0 nadmiernych gazow, bolu brzucha, badz tu czlowieku madry.
na przestrzeni ostatnich 3 miesiecy, moge powiedziec, ze w ogole nie boli mnie brzuch, czasem gdzies tam jakies wzdecie, ale takowe zdarzaja sie i "zdrowym". liczba wyproznien nie jest wieksza niz sporadycznie 2-3 dziennie. z reguly jest to 1 stolec rano, ale czesto o sporej objetosci i nie zawsze uformowany. zdarza sie tez, ze nie oddaje stolca przez 2-3 dni. generalnie, od paru miesiecy nie moge regularnie uformowac porzadnego klocka, a takowe robilem jeszcze pare miesiecy temu.
latam od lekarza do lekarza, lecze sie u dobrego gastrologa (dr Kula) no i w zasadzie nie mam podstaw by posadzac lekarzy o niesolidnosc. consensus jest taki, ze 2 lekarzy rodzinnych, gastroenterolog, psycholog i psychiatra sa zgodni, ze jest to nerwica (co, dlaczego i jak to temat na dluzsza dyskusje, wspomne tylko, ze w tym roku dotknela mnie smierc bliskiej osoby, a na przestrzeni ostatnich 4 lat to wlasciwie non stop stres i nerwowka z powodu choroby wspomnianej persony).
Obecnie biore Imuran (2x50), Asamax (3g dziennie) oraz Multilac 1 kapsulka. W diecie niczego nie zmienialem, nie jem niczego co mogloby wzmagac dolegliwosci, obserwuje siebie, forum czytam regularnie i wiem co moge, a czego nie
pytanie do madrych glow - czy mam podstawy by podwazac diagnozy kilku lekarzy?
poza tym - czy moze byc tak, ze taki stan, pomimo rzekomej remisji endoskopowej i mikroskopowej bedzie juz zawsze? czy jelito moze byc tak zniszczone, ze nie bede zalatwial sie juz "normalnie"? z drugiej strony - skoro jest remisja, to dlaczego niby mialoby tak byc? sam juz nie wiem.
na poczatku listopada mam wizyte u dr Klopockiej, zasugerowal mi ja sam dr Kula, ktory wlasciwie rozlozyl rece twierdzac, ze na sile mi niczego nie znajdzie, jelito jest zdrowe.
pojde by zlapac inny punkt widzenia.
prawde mowiac, nie wiem juz do jakiego lekarza isc i jak z tym postepowac?
celiakia? alergia pokarmowa? przerost flory bakteryjnej? rozne mysli kolacza sie po glowie.
poradzcie cos
