Ja też mam problem z psychiką w tej kwestii i muszę nauczyć sie radzić sobie lepiej.
Wyjście pod presją czasu, większe wyjście - od razu czuję brzuch. Dyskomfort ale niekoniecznie od razu tak, że muszę
iść do toalety. Mam takie wrażenie, że generalnie gdy się śpieszę, to mam tendencje zapierające; nawet jak leje się ze mnie sam śluz

.
Najgorzej jest jednak gdy poczuję gdzieś poza domem, że faktycznie muszę się udać do toalety. Z jednej strony wiem, że nie mogę tego zostawić na ostatni moment i trzeba to jakoś zaplanować żeby znaleźć toaletę i w razie czego zdążyć na czas, z drugiej strony samo myślenie o tym sprawia, że mam straszne parcie. I tak się nakręcam. A jak już blisko toalety to w ogóle umieram. Po wejściu do kabiny bardzo często o moim szczęściu

decydują sekundy. Tylko że zawsze zdążę, czasem jest to nawet pół sekundy ale jednak. Sądzę więc, że to psychika.
Największy koszmar = kolejka do toalety. też tak macie

?
Moje sposoby na natrętne myśli o problemach z toaletą

:
-jak pisała już Ray, odwracanie uwagi (na serio dobre!)
-próba zaśnięcia (pozdrawiam, Cini

) albo wprowadzenia się w stan zawiasu
-myślenie o tym, że przecież jelito jest puste a zwieracze mocne
W sumie nic dziwnego, że tak na nas działa stres, w końcu psychosomatyka. Ale też mam tego już dość...