jestem...sorki że dopiero teraz..ale łatwo nie było,
zresztą nikt tego nie obiecywał.Operował dr. Świrkowicz z zespołem,operacja trwała ponad 5 godz w sumie.
Potem OIOM do późnej soboty<ale tylko dlatego,że musiałem zwolnić łóżko,miałem tam byc do niedzieli obiadu minimum.Ale pamietacie,ja mam wiele chorób ,więc nie wszystko co złe to po resekcji jelita.
Tak więc na ostro mnie przewieziono na POOP,akurat była "zmiana" obsady,czyli migiem z jednej strony na druga,a tam to panie też chciały do domu,pogoniły dyżurnych chirurgów,no ale.....oczywiście,moje miejsce pod dyżurka było potrzebne zawałowcowi (szpital miał dyżur kardiologiczny),więc i tu akurat punkt dla mnie.
Przewiezionio, mnie na mała sale ,oczywiście monitorowana i pełen full wypas,nooooo,ale proszę ja kogoś,tu była cisza,a i światło sie gasiło.Więc spokojnie mnie leczono dalej,oczywiście intensywnie,no bardzo intensywnie.
W poniedziałek rano byłem ledwo podnoszącym się pacjentem,a po "super akcji zespołu pielęgniarek,lekarzy,stomijnej i kogo tam jeszcze",w południe byłem umyty,przebrany,po pierwszym przemarszu,zapakowany w łóżko i na moją dawna sale na chirurgii.Tu leżę i nabieram sił.
Było kiepsko...jest pozytywnie....
Tylko czemu mi w nogach,w kostkach tak mocno nogi puchna ?
DZIĘKUJE WSZYSTKIM ZA WSPARCIE I PAMIĘĆ
Oczywiście chętnie potrzebującym dopowiem więcej szczegółów,które mi ,panikarzowi brakowało.
Miłego popołudnia.