
Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy
-
- Początkujący ✽✽
- Posty: 178
- Rejestracja: 11 cze 2008, 23:00
- Choroba: CD u dziecka
- województwo: podkarpackie
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Cinimini, Gratuluje i życzę Wam, aby Julian rósł duży, silny i zdrowy...żeby był dla Was źródłem nieustającej radości 

CD zdiagnozowane w 2006r.
W terapii biologicznej - Humira od 2008r.
(co 2 tygodnie) , a od września 2012 dawka co tydzień , Imutan , Pentasa, Omega-3, Dicoflor , kwas foliowy, vit.B6
W terapii biologicznej - Humira od 2008r.
(co 2 tygodnie) , a od września 2012 dawka co tydzień , Imutan , Pentasa, Omega-3, Dicoflor , kwas foliowy, vit.B6
-
- Początkujący ✽✽
- Posty: 288
- Rejestracja: 29 wrz 2009, 11:49
- Choroba: CU
- województwo: dolnośląskie
- Lokalizacja: z tamtąd
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
z całego serca życze powodzenia dla Skarba i Mamusi..... mysl cały czas pozytywnie kochana!!!!! duzo pozytywnych fluidów leci w Twoją stronę- ja niedługo tez pewnie takich bede potrzebowac, ale o tym napisze w zajezdni..
[ Dodano: 22-07-2013 ]
ps.- tez jestem za zcaleniem wątków....

[ Dodano: 22-07-2013 ]
ps.- tez jestem za zcaleniem wątków....
- cebulka
- Początkujący ✽✽
- Posty: 183
- Rejestracja: 06 lis 2008, 22:48
- Choroba: CU
- województwo: mazowieckie
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Mocno trzymamy kciuki, a przede wszystkim mocno wierzymy, że będzie wszystko dobrze, Julek szybko urośnie i będzie Ci dokazywał w domu....
- Cinimini
- Znawca ❃❃
- Posty: 2451
- Rejestracja: 27 maja 2006, 10:25
- Choroba: CD
- województwo: łódzkie
- Lokalizacja: łódź
- Kontakt:
I tak o oto przyszedł na świat mój Król Julian :)
Zacznę od nieco wcześniejszego etapu niż sam poród, aby naświetlić całą sytuację...
05/07/13
Kontrolna wizyta i usg - ciążowo super ekstra, wspomniałam o kolce nerkowej która mnie męczy. Dr dała mi na wszelki wypadek skierowanie do szpitala, w razie gdyby ból był już nie do zniesienia.
09/07/13
Trzeci dzień z rzędu bardzo dokucza mi kolka nerkowa i niezidentyfikowany ból w dole brzucha. Zadzwoniłam więc do mojej dr, ta z opisu wywnioskowała, że może być to zapalenie pęcherza. Zaleciła antybiotyk i no-spe. Niestety, ani jedno, ani drugie nie pomaga...boli straszliwie... O 23 decydujemy się jechać na izbę do CZMP.
Przyjęto mnie na oddział, wiadomo badania i wreszcie leki przeciwbólowe ufff... Codziennie miałam KTG i USG - KTG za każdym razem wychodziło "śpiąco", więc za każdym razem robiono jeszcze przepływy na USG, które wychodziły prawidłowo. Także ciążowo ok i jeśli chodzi o mocz również - nie ma cech infekcji... Na wszelki wypadek dr zadecydowała o podaniu sterydów na rozwój płuc maluszka.
12/07/13
Wyszłam do domu, czuję się dobrze.
13/07/13
Dzień jak co dzień w domu, upiekłam ciacho, zrobiłam obiad i ogólnie leżenie...
Ok. 16 znów ból....
Cała noc ból...
Nos-pa nie pomaga...
14/07/13
Boli nadal, zaczynam się martwić o małego... Decydujemy, że jedziemy do szpitala...
Badanie na izbie - ciążowo wszystko dobrze. Badanie przez lekarza dyżurnego - ciążowo wszystko dobrze - szyjka długa, zamknięta, brzuch miękki. A mnie boli nieznośnie, aż mi drętwieją kończyny. Zaczęłam podejrzewać, że to wyrostek, bo czułam silny ból w prawej pachwinie, nie mogłam zrobić kroku prawą nogą, ani jej podnieść... Jeden domięśniowy z no-spy i Papaweryny - nic, drugi, nic, coś na sen + domięśniowy - nic... Czwarty - NIC, nadal boli... Noc nieprzespana, boję się już nie na żarty...
15/07/13
7:45 Obchód, lakoniczna info. "Tu mamy panią z kolką nerkową, dziś badania".
8:00 KTG - zawężone, nic mi to nie mówi. Jak dla mnie "ładne" bo równomierne, a nie skaczące.
8:30 Badanie USG, trochę się zdziwiłam, że poproszono mnie poza długą kolejką innych pacjentek. Na USG nic nie powiedziano, poza tym, że mam kamyk ok. 1cm. Gdy już wychodziłam padło pyt. czy dziś coś jadłam... Na szczęście nie - bo tak źle się czułam, że nie miałam ochoty jeść. No, a jako, że my "dzieci szpitalne", znamy teksty "Czy Pani coś jadła?", pomyślałam - "Ocho, pewnie jakieś specjalistyczne badanie się szykuje..."
Wracam do swojej sali...a tam...położna z koszulą krzyczy "Pani Leder przebierać się, dowód osobisty i jedziemy". Pytam co jak gdzie? Na to pada odp. no na porodówkę jedziemy, będzie Pani rodzić. Wpadłam w histerię, że chcę się dowiedzieć co się dzieje, że mój synek jest przecież za malutki i że muszę zadzwonić do męża... Położna tylko krzyczała, że nie ma czasu, że mam brać el. i z bloku zadzwonię.
Później juz wszystko toczyło się w szalonym tempie... Przyszła moja dr cudowna, wspaniała kobieta - trzymała mnie za rękę, ocierała łzy i spokojnie tłumaczyła, że odkleja się łożysko i muszą ratować mojego synka, póki jest silny i nie doszło do niedotlenienia.
Dalej stól, znieczulenie, i zaczęło się...po ok. 10 min usłyszałam kwilenie i po chwili dr pokazał mi mojego SYNKA. Zaczęłam płakać, szlochać... Dr śmiała się, że ma długie i zgrabne nogi i że mu po prostu ciasno było
Za chwile przyszła położna, powiedziała, że maluszek ma 44 cm, waży 1660 g, że dostał 7 pkt. apgar i że mąż już go widział.
Cała akcja od momentu jak przyszła położna z koszula do narodzin trwała 40 min. Koleżanka z mojej sali, której nie było jak mnie zabierali, myślała, że byłam na jakimś badaniu. I jak mnie wwieźli już po do sali, a ja zaczęłam krzyczeć jej, że właśnie synka urodziłam to zaniemówiła. Wydawało mi się, że jest już późne popołudnie - tyle się wydarzyło, a to była dopiero 10 rano.
Byłam zmęczona i odurzona lekami strasznie, ale emocje i energia rozpierały mnie strasznie. Tel. się rozdzwonił, a ja tylko płakałam ze szczęścia i jednocześnie strachu o mojego Okruszka...
Za jakiś czas przyszła moja dr, powiedziała, że Synek jest zdrowy tylko drobny i musi nauczyć się ssać, poza tym jest silny i nie mam czym się martwić. Poród był konieczny, ponieważ prawdopodobnie miałam początki zatrucia ciążowego + odklejanie się łożyska, gdyby czekano, to za 2h mogłoby być za późno...
16/07/13
Pierwsze wstanie z łóżka - przy pomocy ciężarnej sąsiadki z łóżka obok, bo niestety na położne z oddz. liczyć nie można było. Później przyjechał mąż, pomógł mi wziąć prysznic i pojechaliśmy do Syneczka. I było to przeżycie, którego nigdy nie zapomnę... Poza tym, że ogarnął mnie żal, jak go zobaczyłam z kroplówkami, na CPAPie i w inkubatorze, to poczułam tak nieopisane szczęście... To, że ta mała, cudowna istotka była we mnie, we mnie urosła, to było dla mnie tak niesamowite, tak piękne i niepojęte, że nie mogłam opanować łez...
Okruszek schudł - uspokojono, mnie, ze to normalne po każdym porodzie. Teraz waży 1500 g.
17/07/13
Dziś wstałam jeszcze z pomocą koleżanki, ale prysznic już wzięłam samodzielnie
. Przyjechał mąż i znów do syneczka. Jest wspaniały, gdy tylko o nim myślę mam łzy szczęścia w oczach.
Zaczynam myśleć karmieniu, nikt mi nic nie mówi co i jak, zaczynam się niepokoić. Poprosiłam więc położną o wskazówki, bo czułam się jak dziecko we mgle. Położna powiedziała, że mam czekać, że w 3-4 dobie pokarm sam się pojawi i, że mam nie przystawiać laktatora "na pusto" bo zrobię sobie krzywdę.
18/07/13
Sama wstałam z łóżka i sama wzięłam prysznic i nawet umyłam głowę. Na obchodzie dr powiedziała, że Małemu zdjęto CPAP. Miałam ochotę biec do Niego..no, ale jeszcze sił brak. Na szczęście zaraz przyjechał mąż. Wreszcie zobaczyłam buźkę mojego Synka bez tych rurek - jest śliczny, piękny, cudny... W pewnej chwili mąż zerka na mnie, pokazuje na bluzke i mów "O masz plamę". Dziewczyny nie uwierzycie... Jak tak stałam przy Maluszku i ściskałam jego rączkę to poleciało mi mleko... Niesamowite...natura jest niesamowita...
Na oddziale wcześniaków przyszła do nas położna laktacyjna z pyt. czy mam pokarm. Przytoczyłam, więc słowa które usłyszałam dzień wcześniej od położnej ze swojego oddziału. No i dostałam po głowie, że tak naprawdę już w 6h po porodzie powinnam zacząć ściągać pokarm. Oczywiście nie była to moja wina, bo wprowadzono mnie w błąd poprzez wsteczne informacje, ale miałam wyrzuty sumienia straszne. Położna opiekująca się synkiem zaleciła przyniesienie - dosłownie - choć jednej kropli. Taką kroplą posmarują Małemu chociaż usteczka. Od razu poszłam na górę i zaczęłam ściągać pokarm, udało się zdobyć 6 ml. Mąż pobiegł z tym na dól a położne "gratulowały" sukcesu
.
O 23:00 ściągam kolejny raz wg. schematu, który dostałam znów 6 ml - sukces. A nadmienię, że synek "zjada" (przez sonde) 2 ml na jeden posiłek co 3h. W nocy oddz. wcześniaków jest zamknięty, więc pokarm kazano mi zostawić w lodówce na sąsiednim oddz. noworodków. Weszłam więc do dyżurki położnych i mówię, że "mam pokarm i gdzie jest lodówka, bo chciałam zostawić". Na to jedna z 4 pań wstała, wzięła ode mnie słoiczek i pokazując koleżankom mówi: "Zobaczcie, Pani pokarm dla dziecka przyniosła - żeby się nie przejadło..." Wszystkie zaczęły się w głos śmiać, jedna, ąż się pokładała na fotelu. Ja stałam jak ta sierota z kluchą w gardle... W końcu jedna z nich pokazała mi gdzie ta lodówka, a reszta dalej rechotała. Cała zaryczana wróciłam do pokoju, dla mojego synka każda kropla jest w tej chwili na wagę złota, a one zrobiły sobie z tego dowcip tygodnia, nie mogłam opanować płaczu...
18/07/13
SUKCES poranne ściągnięcie i 30 ml. Tak się z tego ucieszyłam, że sama poszłam do maluszka!!! Niesetny wyproszono mnie ze wzg. na badania...eh mam pecha. Po południu przyjechał mąż. Idziemy do Synka - nie ma go w sali... Ja już serce w gardle... Na szczęście okazało się, że Okruszka przeniesiono już na oddział tzw. przejściowy. Zwiększono mu też rację żywieniową na 6 ml.
19/07/13
Dziś do domu, poszliśmy do Juleczka, odstawiono mu jeden antybiotyk. Później dom i później...kryzys... Rana mnie strasznie rozbolała, nie byłam w stanie jechać wieczorem do synka. Byłam na siebie tak zła, płakałam, bo tak bardzo chciałam zobaczyć go przed snem...ale nie miałam siły... Mąż przetłumaczył mi, że muszę też myśleć o sobie, aby mieć siłę dla Juleczka, obiecał, że z samego rana do niego pojedziemy...
20/07/13
Dzień z synkiem, mam wrażenie, że się uśmiecha jak trzymam go za rączkę. Nadal jest w inkubatorze, możemy tylko wkładać do niego ręce.
21/07/13
Kolejny dzień z synkiem, poznajemy rodziców dziewczynki z inkubatora obok. Jest starsza o 3 dni, i jej narodziny były równie dramatyczne jak Julka.
22/07/13
Jedziemy do Okruszka - nie ma go w tej sali co zwykle, serce podchodzi mi do gardła. Znów jest na intensywnej terapii. Wchodzimy do Niego i widok które zastajemy powoduje, że mało nie zasłabłam. Jego maleńka główka cała w rurkach, welflon i znów CPAP. Prawie nie widać jego twarzyczki spod tego wszystkiego... Jestem zdruzgotana... Maluszek złapał infekcję, w nocy miał bezdechy, "zapominał" oddychać... Nie mogę się opanować, cały czas płaczę, cała noc z głowy, tak strasznie się boję...
23/07/13
Zbieram siły, wiem, że nie mogę płakać, że on to czuje. Wchodzę więc do jego sali w miarę opanowana. Okazuje się, że już nie ma CPAPu, jest lepiej, bezdechy minęły, to chwilowy incydent.
Później rozmowa z moją dr, jest wynik hist-pat mojego łożyska. Wynika z niego, że w ciąży byłam co najmniej... 45 tygodni
Jest tak zniszczone, ale co ciekawe nie ma cech infekcji... Dr stw. że jestem dla niej zagadką medyczną i nie potrafi mi tego wyjaśnić... Twierdzi, że zagrała tu moja upośledzona immunologia. Przy kolejnej ciąży będę musiała zażywać odp. leki, aby wyeliminować starzenie się łożyska.
24/07/13
Skarbek jest znów na oddz. przejściowym, uśmiecha się przez sen i "ciumka". To znak, że odruch ssania daje o sobie znać, jak dobrze pójdzie niedługo spróbujemy z piersią. Dziś pierwszy raz uczestniczyłam przy przewijaniu
Ręce mi się tak trzęsły... No i tym samym pierwszy raz widziałam synka w całej okazałości. Jego pupcia mieści się w mojej dłoni - a dłonie mam naprawdę małe 
Aaaa maluszek już je znacznie więcej, bo 18 ml i odrabia powoli wagę - jest 1620 g
Uwielbiam mojego Synka
I za każdym razem jak mi coś w brzuch się przelewa to myślę, że to Jego ruchy
Dziewczyny uwierzcie, to uczucie, kiedy widzicie pierwszy raz swoje dziecko to jest coś czego słowami się opisać nie da... A wszystkie bolączki odchodzą w niepamięć...
To jest CUD
05/07/13
Kontrolna wizyta i usg - ciążowo super ekstra, wspomniałam o kolce nerkowej która mnie męczy. Dr dała mi na wszelki wypadek skierowanie do szpitala, w razie gdyby ból był już nie do zniesienia.
09/07/13
Trzeci dzień z rzędu bardzo dokucza mi kolka nerkowa i niezidentyfikowany ból w dole brzucha. Zadzwoniłam więc do mojej dr, ta z opisu wywnioskowała, że może być to zapalenie pęcherza. Zaleciła antybiotyk i no-spe. Niestety, ani jedno, ani drugie nie pomaga...boli straszliwie... O 23 decydujemy się jechać na izbę do CZMP.
Przyjęto mnie na oddział, wiadomo badania i wreszcie leki przeciwbólowe ufff... Codziennie miałam KTG i USG - KTG za każdym razem wychodziło "śpiąco", więc za każdym razem robiono jeszcze przepływy na USG, które wychodziły prawidłowo. Także ciążowo ok i jeśli chodzi o mocz również - nie ma cech infekcji... Na wszelki wypadek dr zadecydowała o podaniu sterydów na rozwój płuc maluszka.
12/07/13
Wyszłam do domu, czuję się dobrze.
13/07/13
Dzień jak co dzień w domu, upiekłam ciacho, zrobiłam obiad i ogólnie leżenie...
Ok. 16 znów ból....
Cała noc ból...
Nos-pa nie pomaga...
14/07/13
Boli nadal, zaczynam się martwić o małego... Decydujemy, że jedziemy do szpitala...
Badanie na izbie - ciążowo wszystko dobrze. Badanie przez lekarza dyżurnego - ciążowo wszystko dobrze - szyjka długa, zamknięta, brzuch miękki. A mnie boli nieznośnie, aż mi drętwieją kończyny. Zaczęłam podejrzewać, że to wyrostek, bo czułam silny ból w prawej pachwinie, nie mogłam zrobić kroku prawą nogą, ani jej podnieść... Jeden domięśniowy z no-spy i Papaweryny - nic, drugi, nic, coś na sen + domięśniowy - nic... Czwarty - NIC, nadal boli... Noc nieprzespana, boję się już nie na żarty...
15/07/13
7:45 Obchód, lakoniczna info. "Tu mamy panią z kolką nerkową, dziś badania".
8:00 KTG - zawężone, nic mi to nie mówi. Jak dla mnie "ładne" bo równomierne, a nie skaczące.
8:30 Badanie USG, trochę się zdziwiłam, że poproszono mnie poza długą kolejką innych pacjentek. Na USG nic nie powiedziano, poza tym, że mam kamyk ok. 1cm. Gdy już wychodziłam padło pyt. czy dziś coś jadłam... Na szczęście nie - bo tak źle się czułam, że nie miałam ochoty jeść. No, a jako, że my "dzieci szpitalne", znamy teksty "Czy Pani coś jadła?", pomyślałam - "Ocho, pewnie jakieś specjalistyczne badanie się szykuje..."
Wracam do swojej sali...a tam...położna z koszulą krzyczy "Pani Leder przebierać się, dowód osobisty i jedziemy". Pytam co jak gdzie? Na to pada odp. no na porodówkę jedziemy, będzie Pani rodzić. Wpadłam w histerię, że chcę się dowiedzieć co się dzieje, że mój synek jest przecież za malutki i że muszę zadzwonić do męża... Położna tylko krzyczała, że nie ma czasu, że mam brać el. i z bloku zadzwonię.
Później juz wszystko toczyło się w szalonym tempie... Przyszła moja dr cudowna, wspaniała kobieta - trzymała mnie za rękę, ocierała łzy i spokojnie tłumaczyła, że odkleja się łożysko i muszą ratować mojego synka, póki jest silny i nie doszło do niedotlenienia.
Dalej stól, znieczulenie, i zaczęło się...po ok. 10 min usłyszałam kwilenie i po chwili dr pokazał mi mojego SYNKA. Zaczęłam płakać, szlochać... Dr śmiała się, że ma długie i zgrabne nogi i że mu po prostu ciasno było

Za chwile przyszła położna, powiedziała, że maluszek ma 44 cm, waży 1660 g, że dostał 7 pkt. apgar i że mąż już go widział.
Cała akcja od momentu jak przyszła położna z koszula do narodzin trwała 40 min. Koleżanka z mojej sali, której nie było jak mnie zabierali, myślała, że byłam na jakimś badaniu. I jak mnie wwieźli już po do sali, a ja zaczęłam krzyczeć jej, że właśnie synka urodziłam to zaniemówiła. Wydawało mi się, że jest już późne popołudnie - tyle się wydarzyło, a to była dopiero 10 rano.
Byłam zmęczona i odurzona lekami strasznie, ale emocje i energia rozpierały mnie strasznie. Tel. się rozdzwonił, a ja tylko płakałam ze szczęścia i jednocześnie strachu o mojego Okruszka...
Za jakiś czas przyszła moja dr, powiedziała, że Synek jest zdrowy tylko drobny i musi nauczyć się ssać, poza tym jest silny i nie mam czym się martwić. Poród był konieczny, ponieważ prawdopodobnie miałam początki zatrucia ciążowego + odklejanie się łożyska, gdyby czekano, to za 2h mogłoby być za późno...
16/07/13
Pierwsze wstanie z łóżka - przy pomocy ciężarnej sąsiadki z łóżka obok, bo niestety na położne z oddz. liczyć nie można było. Później przyjechał mąż, pomógł mi wziąć prysznic i pojechaliśmy do Syneczka. I było to przeżycie, którego nigdy nie zapomnę... Poza tym, że ogarnął mnie żal, jak go zobaczyłam z kroplówkami, na CPAPie i w inkubatorze, to poczułam tak nieopisane szczęście... To, że ta mała, cudowna istotka była we mnie, we mnie urosła, to było dla mnie tak niesamowite, tak piękne i niepojęte, że nie mogłam opanować łez...
Okruszek schudł - uspokojono, mnie, ze to normalne po każdym porodzie. Teraz waży 1500 g.
17/07/13
Dziś wstałam jeszcze z pomocą koleżanki, ale prysznic już wzięłam samodzielnie

Zaczynam myśleć karmieniu, nikt mi nic nie mówi co i jak, zaczynam się niepokoić. Poprosiłam więc położną o wskazówki, bo czułam się jak dziecko we mgle. Położna powiedziała, że mam czekać, że w 3-4 dobie pokarm sam się pojawi i, że mam nie przystawiać laktatora "na pusto" bo zrobię sobie krzywdę.
18/07/13
Sama wstałam z łóżka i sama wzięłam prysznic i nawet umyłam głowę. Na obchodzie dr powiedziała, że Małemu zdjęto CPAP. Miałam ochotę biec do Niego..no, ale jeszcze sił brak. Na szczęście zaraz przyjechał mąż. Wreszcie zobaczyłam buźkę mojego Synka bez tych rurek - jest śliczny, piękny, cudny... W pewnej chwili mąż zerka na mnie, pokazuje na bluzke i mów "O masz plamę". Dziewczyny nie uwierzycie... Jak tak stałam przy Maluszku i ściskałam jego rączkę to poleciało mi mleko... Niesamowite...natura jest niesamowita...
Na oddziale wcześniaków przyszła do nas położna laktacyjna z pyt. czy mam pokarm. Przytoczyłam, więc słowa które usłyszałam dzień wcześniej od położnej ze swojego oddziału. No i dostałam po głowie, że tak naprawdę już w 6h po porodzie powinnam zacząć ściągać pokarm. Oczywiście nie była to moja wina, bo wprowadzono mnie w błąd poprzez wsteczne informacje, ale miałam wyrzuty sumienia straszne. Położna opiekująca się synkiem zaleciła przyniesienie - dosłownie - choć jednej kropli. Taką kroplą posmarują Małemu chociaż usteczka. Od razu poszłam na górę i zaczęłam ściągać pokarm, udało się zdobyć 6 ml. Mąż pobiegł z tym na dól a położne "gratulowały" sukcesu

O 23:00 ściągam kolejny raz wg. schematu, który dostałam znów 6 ml - sukces. A nadmienię, że synek "zjada" (przez sonde) 2 ml na jeden posiłek co 3h. W nocy oddz. wcześniaków jest zamknięty, więc pokarm kazano mi zostawić w lodówce na sąsiednim oddz. noworodków. Weszłam więc do dyżurki położnych i mówię, że "mam pokarm i gdzie jest lodówka, bo chciałam zostawić". Na to jedna z 4 pań wstała, wzięła ode mnie słoiczek i pokazując koleżankom mówi: "Zobaczcie, Pani pokarm dla dziecka przyniosła - żeby się nie przejadło..." Wszystkie zaczęły się w głos śmiać, jedna, ąż się pokładała na fotelu. Ja stałam jak ta sierota z kluchą w gardle... W końcu jedna z nich pokazała mi gdzie ta lodówka, a reszta dalej rechotała. Cała zaryczana wróciłam do pokoju, dla mojego synka każda kropla jest w tej chwili na wagę złota, a one zrobiły sobie z tego dowcip tygodnia, nie mogłam opanować płaczu...
18/07/13
SUKCES poranne ściągnięcie i 30 ml. Tak się z tego ucieszyłam, że sama poszłam do maluszka!!! Niesetny wyproszono mnie ze wzg. na badania...eh mam pecha. Po południu przyjechał mąż. Idziemy do Synka - nie ma go w sali... Ja już serce w gardle... Na szczęście okazało się, że Okruszka przeniesiono już na oddział tzw. przejściowy. Zwiększono mu też rację żywieniową na 6 ml.
19/07/13
Dziś do domu, poszliśmy do Juleczka, odstawiono mu jeden antybiotyk. Później dom i później...kryzys... Rana mnie strasznie rozbolała, nie byłam w stanie jechać wieczorem do synka. Byłam na siebie tak zła, płakałam, bo tak bardzo chciałam zobaczyć go przed snem...ale nie miałam siły... Mąż przetłumaczył mi, że muszę też myśleć o sobie, aby mieć siłę dla Juleczka, obiecał, że z samego rana do niego pojedziemy...
20/07/13
Dzień z synkiem, mam wrażenie, że się uśmiecha jak trzymam go za rączkę. Nadal jest w inkubatorze, możemy tylko wkładać do niego ręce.
21/07/13
Kolejny dzień z synkiem, poznajemy rodziców dziewczynki z inkubatora obok. Jest starsza o 3 dni, i jej narodziny były równie dramatyczne jak Julka.
22/07/13
Jedziemy do Okruszka - nie ma go w tej sali co zwykle, serce podchodzi mi do gardła. Znów jest na intensywnej terapii. Wchodzimy do Niego i widok które zastajemy powoduje, że mało nie zasłabłam. Jego maleńka główka cała w rurkach, welflon i znów CPAP. Prawie nie widać jego twarzyczki spod tego wszystkiego... Jestem zdruzgotana... Maluszek złapał infekcję, w nocy miał bezdechy, "zapominał" oddychać... Nie mogę się opanować, cały czas płaczę, cała noc z głowy, tak strasznie się boję...
23/07/13
Zbieram siły, wiem, że nie mogę płakać, że on to czuje. Wchodzę więc do jego sali w miarę opanowana. Okazuje się, że już nie ma CPAPu, jest lepiej, bezdechy minęły, to chwilowy incydent.
Później rozmowa z moją dr, jest wynik hist-pat mojego łożyska. Wynika z niego, że w ciąży byłam co najmniej... 45 tygodni

24/07/13
Skarbek jest znów na oddz. przejściowym, uśmiecha się przez sen i "ciumka". To znak, że odruch ssania daje o sobie znać, jak dobrze pójdzie niedługo spróbujemy z piersią. Dziś pierwszy raz uczestniczyłam przy przewijaniu


Aaaa maluszek już je znacznie więcej, bo 18 ml i odrabia powoli wagę - jest 1620 g
Uwielbiam mojego Synka


Dziewczyny uwierzcie, to uczucie, kiedy widzicie pierwszy raz swoje dziecko to jest coś czego słowami się opisać nie da... A wszystkie bolączki odchodzą w niepamięć...
To jest CUD

Ostatnio zmieniony 25 lip 2013, 00:16 przez Cinimini, łącznie zmieniany 1 raz.
- Baby
- Moderator
- Posty: 4165
- Rejestracja: 30 mar 2011, 12:19
- Choroba: mikroskopowe zap. j.
- województwo: mazowieckie
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Cinimini popłakałam się ze wzruszenia - dziękuje za taką pełną miłości relację. Teraz już wiem że warto wszystko przecierpieć aby mieć swojego okruszka. Całuje Was 

,,Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od siebie." Gandhi
,,Jeśli życie rzuca Ci kłody pod nogi - zrób sobie z nich tratwę."
,,Jeśli życie rzuca Ci kłody pod nogi - zrób sobie z nich tratwę."
- cebulka
- Początkujący ✽✽
- Posty: 183
- Rejestracja: 06 lis 2008, 22:48
- Choroba: CU
- województwo: mazowieckie
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Z tymi łzami to u mnie też się nie obyło, zdruzgotały mnie natomiast te 4 położne, ja to bym chyba się nie powstrzymała i w pięty im by te smiechy chichy poszły...
- Cinimini
- Znawca ❃❃
- Posty: 2451
- Rejestracja: 27 maja 2006, 10:25
- Choroba: CD
- województwo: łódzkie
- Lokalizacja: łódź
- Kontakt:
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Baby, warto
I wiem, że i Ty tego doświadczysz 
Wystarczy zerknąć kilka str.wcześniej, aby zobaczyć jak bardzo w kość dała mi ta ciąża, a teraz? Teraz tylko te opisy będą mi o tym przypominały, bo osobiście już nić nie pamiętam
Aaaa muszę też wspomniec o gigantycznej roli mojego męża w całym tym okresie. Ten czas pokazał mi jaki skarb mam w domu... To jak się o mnie troszczył, ja się wszystkim zajmował, jest wspaniały i marzyłabym sobie, aby Nasz Synek wyrós właśnie na takiego mężczyznę jak mój Mąż.
...co tam, że nie przyniósł kwiatka po porodzie ...tak to tylko na filmach
On za to przyniósł mi wkładki laktacyjne, laktator i cała masę innych romantycznych gadżetów
Stanął na wysokości zadania, bo przecież nie mieliśmy nic, kompletnie nic... Zrobił niezbędne zakupy dla mnie i dla Maluszka, jeździł, załatwiał, nie dosypiał... A teraz jest moim "koordynatorem laktacyjnym"
Pilnuje mi godzin, dba o sterylizację... jest cudowny - prawie jak Juleczek 


Wystarczy zerknąć kilka str.wcześniej, aby zobaczyć jak bardzo w kość dała mi ta ciąża, a teraz? Teraz tylko te opisy będą mi o tym przypominały, bo osobiście już nić nie pamiętam

Aaaa muszę też wspomniec o gigantycznej roli mojego męża w całym tym okresie. Ten czas pokazał mi jaki skarb mam w domu... To jak się o mnie troszczył, ja się wszystkim zajmował, jest wspaniały i marzyłabym sobie, aby Nasz Synek wyrós właśnie na takiego mężczyznę jak mój Mąż.
...co tam, że nie przyniósł kwiatka po porodzie ...tak to tylko na filmach




- kasia38
- Doświadczony ❃
- Posty: 1053
- Rejestracja: 16 lut 2008, 18:49
- Choroba: CD
- województwo: mazowieckie
- Lokalizacja: Płock
- Kontakt:
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Cinimini, dziękuję Ci bardzo za ten piękny opis tych najważniejszych dla Ciebie dni. Mimo, że się nie odzywałam, to uważnie śledziłam ten wątek, a teraz czekałam na wieści jak to wszystko się odbyło. Dzięki Bogu, że wszystko w porę się odbyło i szczęśliwie zakończyło.
Tobie życzę dużo sił, a Król Julian niech zdrowo rośnie:)
Tobie życzę dużo sił, a Król Julian niech zdrowo rośnie:)
Seronegatywne zapalenie stawów, Ch L-C , stan po Helikolektomi prawostronnej, Centalna Retinopatia Surowicza, zmiany w kręgosłupie lędźwiowym (naczyniak?), 2 x przebyta zakrzepica, guzki w tarczycy, torbiel endometrialny na jajniku, jersinioza.
Biorę: Azotioprynę 100 mg ,Salofalk 500 mg 3x2, Calperos 1000, Alfadiol, Contrsahist, Alvesco, Alergodil, Magnez
Biorę: Azotioprynę 100 mg ,Salofalk 500 mg 3x2, Calperos 1000, Alfadiol, Contrsahist, Alvesco, Alergodil, Magnez
- elena
- Początkujący ✽✽
- Posty: 318
- Rejestracja: 26 cze 2008, 18:40
- Choroba: niesklasyfikowane NZJ
- województwo: śląskie
- Lokalizacja: śląskie
- Kontakt:
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Cinimini, i ja się poryczałam strasznie ,wiem co czujesz,choć moje przeżycia były mniej dramatyczne.Czytając Twój opis wszystko wróciło.( położne mnie też nie pomogły,a prosiłam tylko o podanie ręki).Dobrze że trafiłaś wcześniej do szpitala i na czas udało się zrobić cc. Cudownie czytać że ktoś jest tak szczęśliwy.Życze Wam żebyście się tym szczęściem cieszyli jak najszybciej w domku!!! Na pewno wszystko będzie dobrze i Maluszek bedzie Wam zdrowo rósł. 

-
- Początkujący ✽✽
- Posty: 366
- Rejestracja: 17 gru 2012, 15:04
- Choroba: CD
- województwo: małopolskie
- Lokalizacja: OK.NOWEGO SĄCZA
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Wspaniala choc dramatyczna historia ale zakonczona happy endem
zycze duzo zdrowia dla maluszka i dla Ciebie,a tera zacznie sie nowy rozdzial w waszym zyciu ten lepszy i tego wam zycze 


ZAWSZE MOGŁO BYĆ GORZEJ
LEKI:
pentansa 1g 3tab.rano
encorton 5mg
aza75rano i wieczorem
pentansa 1g 1tab.wieczorem
probiotyki
LEKI:
pentansa 1g 3tab.rano
encorton 5mg
aza75rano i wieczorem
pentansa 1g 1tab.wieczorem
probiotyki
- Naobie
- Początkujący ✽✽
- Posty: 451
- Rejestracja: 13 gru 2007, 07:56
- Choroba: CD
- województwo: śląskie
- Lokalizacja: Sosnowiec
- Kontakt:
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
ojej i ja się popłakałam
gratuluje Wam i cieszę się ze tak dzielnie przez to przeszliście
trzymam kciuki za zdrówko Julka (mówiłam już że bardzo mi się podoba imię?:P)
cieszę się razem z Wami

gratuluje Wam i cieszę się ze tak dzielnie przez to przeszliście

cieszę się razem z Wami

- Ania406
- Doświadczony ❃
- Posty: 1354
- Rejestracja: 02 cze 2008, 23:22
- Choroba: CD
- województwo: mazowieckie
- Lokalizacja: Znienacka
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Cinimini, cała Wasza trójka jest bardzo dzielna! Trzymajcie się ciepło, teraz będzie już tylko lepiej 

Care for life and physical health, with due regard for the needs of others and the common good, is concomitant with respect for human dignity.
- rosalyn
- Początkujący ✽✽
- Posty: 169
- Rejestracja: 26 sty 2011, 19:13
- Choroba: CU
- województwo: łódzkie
- Lokalizacja: Łódź
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Bardzo wzruszająca historia i najważniejsze, że szczęśliwie zakończona. Po telefonie Cini byłam bardzo zaskoczona i dopiero pod koniec rozmowy zreflektowałam się, żeby pogratulowac nowej Mamie
Teraz tylko niech mały książę przybiera na wadze i we wrzeniu czekają nas wspólne spacerki
Wszyscy troje jesteście bardzo dzielni!
Wiadomości od Cini bardzo mnie zmotywowały i w 2 dni skompletowaliśmy całą wyprawkę
Wózek, laktator, ubranka, pieluchy, pościele, i jeszcze całą masę innych rzeczy
a jeszcze dzień wcześniej miałam tylko 1 parę skarpeteczek.


Wiadomości od Cini bardzo mnie zmotywowały i w 2 dni skompletowaliśmy całą wyprawkę



- kafka
- Początkujący ✽✽
- Posty: 429
- Rejestracja: 18 lut 2010, 15:15
- Choroba: CD
- województwo: małopolskie
- Lokalizacja: Kraków
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
Cini, jeszcze raz gratulacje najszczersze. Wkrótce maluch będzie z Wami w domu i zaczną się uroki macierzyństwa - czytaj wiszenie na cycu godzinami i nieprzespane noce
Ale to właśnie jest piękne 
Tylko cholera mnie bierze, gdy czytam o tych okropnych babsztylach położnych, nie dośc że złośliwych, to jeszcze niekompetentnych. Mam nadzieję, że środowiskową będziecie miec miłą. Kupujecie monitorek oddechu? A co do laktatora to mnie zamiast niego położne doradzały rączki - faktycznie lepiej się sprawdzało, przynajmniej na początku.


Tylko cholera mnie bierze, gdy czytam o tych okropnych babsztylach położnych, nie dośc że złośliwych, to jeszcze niekompetentnych. Mam nadzieję, że środowiskową będziecie miec miłą. Kupujecie monitorek oddechu? A co do laktatora to mnie zamiast niego położne doradzały rączki - faktycznie lepiej się sprawdzało, przynajmniej na początku.
- Natuśka
- Ekspert ✿✿
- Posty: 5135
- Rejestracja: 29 kwie 2009, 12:58
- Choroba: CD
- województwo: małopolskie
- miasto: Kraków
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Ciąża Cini... i emocjonalny przekładaniec...
A ja na początku płacz, potem nerw, potem płacz, potem nerw... (...)
Ostatnio odbyłam poważną, refleksyjną rozmowę z pewną pielęgniarką, która szukała przyczyn takiego zachowania
Jeeeejjjj, ale swoją drogą w CZMP rodziła moja kuzynka i opieki ze strony położnych sobie jak najbardziej NIE chwaliła...
Dobra, ale teraz koniec tego gnębienia z mojej strony i przekazuje pozytywne fluidy Małemu i Rodzicom
Cini, dzięki za relację
Nie skomentuję... Nie wiem, co jest w tych kobietach, że tak się zachowują, a ludzie (zazwyczaj ze środowiska medycznego), gdy słyszeli co studiuję to pytali, czy zasilę grono wrednych położnychmagdalene pisze: A te położne...


Jeeeejjjj, ale swoją drogą w CZMP rodziła moja kuzynka i opieki ze strony położnych sobie jak najbardziej NIE chwaliła...

Dobra, ale teraz koniec tego gnębienia z mojej strony i przekazuje pozytywne fluidy Małemu i Rodzicom

Cini, dzięki za relację

Na zawsze razem... 
Podpisano:Twój Crohn
Aktualnie: Szczęśliwsza, bo krótsza
+ Methypred 8 mg na jelita, Humira na stawy.
W planach : Realizacja punktu 2
1. 19.11.2012- hemikolektomia prawostronna metodą laparoskopową
2. Normalne życie...
3. ZZSK mam, ale nikomu nie oddam

Podpisano:Twój Crohn

Aktualnie: Szczęśliwsza, bo krótsza

W planach : Realizacja punktu 2

1. 19.11.2012- hemikolektomia prawostronna metodą laparoskopową

2. Normalne życie...
3. ZZSK mam, ale nikomu nie oddam
